piątek, 29 marca 2013

Rozdział 4

  Obudził mnie jakiś dziwny dźwięk. Otworzyłam oczy i ostrożnie wyślizgnęłam się spod objęć chłopaka,tak aby go nie obudzić. Usiadłam na kanapie i nasłuchiwałam skąd dobiega. Po krótkiej chwili dziwny dźwięk umilkł. Słychać było tylko poranne świergolenie ptaszków za oknem i równomierny oddech śpiącego Matt'a. Wstałam z kanapy i zaczęłam się rozciągać. Całe moje ciało przeszedł nieprzyjemny ból. Nic dziwnego, po kilku godzinnym śnie w niewygodnej pozycji. Podeszłam do okna i odsłoniłam firanki. Pierwsze promienie słońca raziły moje zaspane oczy. Szybko odeszłam od szyby by oszczędzić moim źrenicom nadmiaru światła. Na paluszkach poszłam do kuchni i wyciągnęłam pomarańczowy sok z lodówki. Podeszłam jeszcze do suszarki i chwyciłam szklaneczkę. Nalałam sobie soku i zakręciłam karton. Już chciałam odstawić napój kiedy niezdarnym ruchem ręki strąciłam kubek z blatu. Naczynie upadło na podłogę i rozbiło się na tysiące małych kawałeczków tworząc przy tym ogromny huk. Dźwięk tłuczonego szkła obudził Matt'a, który zdezorientowany wpadł do kuchni jak burza. Chłopak spojrzał na mnie i głupkowato się uśmiechnął.
- Przepraszam.- Powiedziałam skruszonym głosem. Było mi strasznie wstyd, że jestem taką niezdarą.
-Spokojnie, nic się nie stało. - Odpowiedział i uśmiechnął się jeszcze raz, ale tym razem najpiękniej jak tylko potrafił. Dodało mi to trochę otuchy i odwzajemniłam jego uśmiech.
- Ja to posprzątam, a ty idź spać. - Powiedziałam i nagle znów usłyszałam ten dziwny dźwięk. Dochodził ze spodni Matt'a.Chłopak jakby też coś usłyszał i sięgnął do swojej kieszeni wyjmując z niej mój wibrujący telefon. Pamiętam jak wczoraj wieczorem zabrał mi go po zrobieniu nam wspólnego zdjęcia. Telefon przestał wibrować. Spojrzałam na wyświetlacz, przeraziło mnie to co zobaczyłam :
17 nieodebranych połączeń : Mama
2 nowe wiadomości : Mama
11 nieodebranych połączeń : Tata
3 nieodebrane połączenia : Numer nieznany.
Bez zastanowienia wyjęłam urządzenie z dłoni chłopaka i wybrałam numer mamy. Odebrała po pierwszym sygnale.
- Olivia?! Dziecko drogie gdzie ty jesteś?! Co się z tobą dzieje?! Czy ty wiesz która jest godzina?! Zdajesz sobie sprawę jak się wszyscy o ciebie baliśmy?! - Zalała mnie falą pytań.
-Mamo spokojnie. Jest piąta rano. - Powiedziałam spoglądając na zegarek. - Po za tym zostawiłam wam wiadomość w kuchni na stole, że śpię dziś u Matt'a. - Dodałam spokojnym głosem.
- Jaką wiadomość?! Żartujesz sobie ze mnie? - Spytała zachrypniętym głosem. Była zdenerwowana. Nie lubiła nie wiedzieć gdzie jestem, zawsze bardzo się martwiła.
-Mamo, na stole w kuchni leży karteczka z informacją. Jest w najbardziej widocznym miejscu w całym domu, nie mogłaś jej przeoczyć. - Mówiłam przypominając sobie wydarzenia z ostatniego dnia. - Zostawiłam ja tam żebyś się o mnie nie martwiła. - Dodałam ciepłym głosem żeby ja trochę uspokoić.
- Dziecko, nie dzwoniłabym teraz gdybym znalazła jakąś kartkę. - Powiedziała łamiącym się głosem. - Bardzo się na tobie zawiodłam. Porozmawiamy sobie w domu. Powiedz Matt'owi, żeby odwiózł cie na dziewiątą. Cześć. - Dodała i rozłączyła się nie czekając na moja reakcję. "Porozmawiamy sobie w domu" w jej ustach brzmi bardzo groźnie.
Zrozpaczona spojrzałam na Matt'a. Patrzył na mnie nie wiedząc o co chodzi, no tak, przecież nie słyszał tego, co mówiła moja mama.
- Co jest? - Spytał troskliwie.
- Mama nie znalazła mojej karteczki z wiadomością, że śpię u ciebie i martwiła się całą noc. - Streściłam mu naszą rozmowę. - Powiedziała, że mam być w domu na dziewiątą. - Dodałam i schyliłam się by posprzątać rozbite szkło. Nieprzyjemny ból ponownie rozszedł się po całym moim ciele. Automatycznie się wyprostowałam wierząc, że przyniesie to choć trochę ulgi. Myliłam się. Ból przychodził z każdym nowym ruchem. Na mojej twarzy pojawił się wielki grymas co nie uszło uwadze Matt'a.
- Idź weź gorący prysznic, dobrze ci to zrobi. - Powiedział z troską w głosie.
- Dziękuję. - Powiedziałam cichutko i powolnym krokiem poszłam po ubrania na zmianę, które miałam w torbie, a później do łazienki. Było mi źle z myślą, że zbiłam tą szklankę i że Matt musi to sprzątać, ale wiedziałam, że sama nie dałabym rady. Ból który przeszywał moje ciało był nieznośny. Obiecuję sobie, że nigdy więcej nie usnę w takiej pozycji.
  Gdy wyszłam z pod prysznica poczułam się o wiele lepiej. Zdecydowanie tego było mi trzeba. Szybko się ubrałam i wysuszyłam włosy. Zrobiłam też lekki makijaż żeby ukryć niewyspanie.Zeszłam do kuchni i zobaczyłam czyściutką podłogę. Nigdzie nie było widać ani jednego kawałeczka szkła. Matt'a też nie było.
 Poszam do salonu sprawdzić, czy może śpi na kanapie, ale go nie było. Weszłam schodami na górę i znalazłam go w jego pokoju. Spał zwinięty na swoim łóżku. Przykryłam go kocem i zeszłam z powrotem do kuchni. Zrobiłam sobie kakao i usiadłam przy stole. Siedziałam tak dobrą godzinę, aż w końcu usłyszałam jakieś kroki na górze, zapewne Matt już się obudził. Nie schodził na dół, od razu poszedł pod prysznic. Powinien przyjść za kilka minut, więc w tym czasie postanowiłam przygotować mu jajecznicę. Po kilku minutach śniadanie było gotowe. Właśnie przenosiłam jedzenie na talerz gdy chłopak wszedł do kuchni.
- Muszę ci coś powiedzieć. - Wyznał mój przyjaciel siadając do stołu.
- Coś się stało? - spytałam niepewnie i postawiłam przed nim naczynie z jajecznicą.
- Bo... yyy... noo. - Zaczął się jąkać.
- Matt, co się dzieje? - Przerwałam mu.
- Wyjeżdżam do Londynu... - Powiedział na jednym oddechu i spuścił wzrok.
- Co złego jest w tym, że jedziesz sobie pozwiedzać Londyn? - Spytałam biorąc łyk mojego już zimnego kakao.
- No właśnie w tym rzecz. Nie jadę tam, żeby pozwiedzać, ale żeby tam studiować. - Powiedział  cichutko, na co ja zakrztusiłam się swoim napojem.
-Ale jak? Kiedy? - Pytałam próbując złapać oddech.
- No od września zaczynam pracę, mam już tam dom wynajęty, jeszcze tylko muszę pozałatwiać wszystkie sprawy dotyczące studiów. - Tłumaczył się.
- Dlaczego mówisz mi o tym dopiero teraz?
- Dopiero teraz wiem, że to wszystko jest już pewne i dopięte na ostatni guzik. Wcześniej nie chciałem cię martwić. - Dokończył swoje śniadanie. Odstawił talerz do zlewu i ładnie podziękował.
  Nie rozmawialiśmy już więcej na temat jego wyjazdu. Nie chciałam. To już zbyt dużo jak na jeden dzień, biorąc pod uwagę, że jest dopiero ranek.
-Odwieziesz mnie do domu? - spytałam. Było już kilka minut po ósmej a do mojego domu mieliśmy co najmniej 15 minut drogi. Ja już nie chciałam się spóźniać i jeszcze bardziej denerwować mamę, wolałam być parę minut przed czasem.
- Oczywiście, zbieraj się. - Powiedział i się uśmiechnął.
Zabrałam swoje rzeczy i już po kilku minutach byłam gotowa do wyjazdu.
Jechaliśmy w milczeniu już dłuższy czas. Matt kilka razy próbował zacząć rozmowę, ale ja nie miałam nastroju do gadania. W tamtej chwili chciałam jedynie zapomnieć o moich problemach, o przyszłym wyjeździe mojego najlepszego przyjaciela do Londynu, o kłótni z rodzicami, która czekała na mnie w domu i o naszym gościu, który będzie spędzał u mnie wakacje.
- Nie chcesz rozmawiać...? – W ustach Matt’a brzmiało to bardziej jak stwierdzenie niż pytanie. Był smutny. Wyczułam to w jego głosie.
- Nie, przepraszam. – Nie chciałam, żeby czuł się winny. Chciałam żeby był szczęśliwy. Skoro chce jechać na te studia, to ja nie powinnam być dla niego problemem. Powinnam cieszyć się razem z nim, ale jakoś nie mogłam. Coś w środku mi na to nie pozwalało.
- Mam pomysł. – Powiedział po chwili Matt i włączył radio najgłośniej jak się dało w tej starej furgonetce. Akurat leciała piosenka Big Time Rush – „Windows down” .Chłopak założył okulary przeciwsłoneczne, wystawił głowę przez otwarte okno i zaczął śpiewać wraz z wokalistami. Chociaż nie, ‘śpiewać’ w tym przypadku to złe określenie, Matt darł się wraz z wokalistami. Fałszował jak pięcioletnie dziecko byleby tylko poprawić mi humor. Udało mu się. Patrząc na niego nie mogłam opanować śmiechu.  Bez dłuższego namysłu wyciągnęłam z torby moje czarne Ray Bany i założyłam je na nos. Zaczęłam wydzierać się tak, jak mój przyjaciel. Dosłownie zdzierałam sobie gardło wykrzykując słowa piosenki. Nasze krzyki skutecznie zagłuszały muzykę lecącą z radia, które i tak było maksymalnie podgłoszone. Musieliśmy wyglądać naprawdę idiotycznie. Taka „furgonetka idiotów”.  Wiatr wpadający do pojazdu przez otwarte okna plątał moje włosy. Jednym ruchem ręki odgarnęłam je do tyłu i śpiewałam dalej. Bawiłam się znakomicie, zresztą tak jak Matt. Gdy piosenka się skończyła wybuchliśmy głośnym śmiechem. Cieszyliśmy się sami z siebie jak dzieciaki w przedszkolu. Było nam razem tak dobrze. To właśnie za tymi chwilami będę tęsknić najbardziej, gdy mój najlepszy przyjaciel wyjedzie do Londynu.

_______________________________________________________________________________
Hejka ; ) Na początku chciałabym was przeprosic za tak długie nie dodawanie rozdziału, ale po prostu nie mam zbyt dużo czasu na pisanie ; (
Po drugie chciałabym wam podziekowac za wszystkie miłe komentarze, które bardzo mnie motywują do dalszego pisania ; D Oby tak dalej ; )
Po trzecie mamy już na blogu ponad 600 wyświetleń awwww  jak dla mnie to bardzo dużo *.* za co też wam serdecznie dziękuję ; ***
Po czwarte jeśli macie do mnie jakiekolwiek pytania piszcie na moje gg  46639241 ; D
Po piąte życzę wam wszystkim wesołych świąt ; ) a i żeby wiosna przybyła jak najszybciej miski ; ****

7 komentarzy:

  1. Czytam od niedawna. Rozdział fajny, czekam na następny =]

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział super i mam takie małe pytanko. Dao by sie wstawić nowy rozdział szybciej?
    Jeśli nie to oczywiście zrozumiem, ale było by bardzo miło. Dzięki



    Ewka.xxx
    (Ja zastępuje teraz Pauline)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zostałas nominowana do The Versatile Blogger.
    Więcej info. tutaj: http://1dblogdlakazdego2.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. super i czekam na kolejny ! xx

    OdpowiedzUsuń
  5. Obstawiam:
    1. Że kartkę zabrała Bella, za upokorzenie idola, ewentualnie to był Harry.
    2. Że ten nieznany numer, należał do Loczka

    Ogółem rozdział fajny, tak jak wszystkie, czekam na next. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. To jak, doczekamy sie nexta?

    OdpowiedzUsuń