niedziela, 9 czerwca 2013

Rozdział 7

Znudzona siedziałam w samochodzie i uderzając palcem w kierownicę wystukiwałam rytm piosenki lecącej w radio. Harry kończył dziś pracę o osiemnastej. Wydłubałam telefon z torebki leżącej na fotelu pasażera i sprawdziłam godzinę. Było parę minut po, więc chłopak powinien już wychodzić. Spojrzałam na pawilon znajdujący się po drugiej stronie ulicy. Wytężyłam wzrok i usiłowałam dostrzec tabliczkę na oknie informującą w jakich godzinach sklep jest otwarty. Na próżno. Z daleka widziałam tylko rozmazane czarne punkty. Moją uwagę przykuły dwie smukłe sylwetki znajdujące się za szybą magazynu. Przymrużyłam oczy by móc bardziej skupić wzrok na tych postaciach. Znowu nic.  Moja lekka wada nie pozwalała mi na dostrzeżenie czegoś więcej niż rozmazane barwy.Ponownie sięgnęłam do torebki. Tym razem wyjęłam z niej moje okulary. Włożyłam szkiełka na nos i ponownie próbowałam coś dostrzec. Obraz lekko się wyostrzył, ale dalej nie byłam w stanie dostrzec kto to może być. Zabrałam torebkę i wyskoczyłam z samochodu trzaskając za sobą drzwiami. Nie musiałam zamykać auta, i tak by nikt nie ukradł takiego grata. Ciekawa ruszyłam w stronę sklepu znajdującego się jakieś dziesięć metrów od zaparkowanego pickapa. Przeszłam przez ulicę nie rozglądając się na boki. Mimo że to taki jakby "rynek" w naszym miasteczku nie jeździły tu prawie żadne samochody więc prawdopodobieństwo potrącenia mnie przez któryś z nich było bliskie zeru. Weszłam na chodnik znajdujący się przed pawilonem, wskoczyłam na schodki i pociągnęłam za klamkę. Jeszcze tylko spojrzałam na kartkę z godzinami otwarcia sklepu. Nie myliłam się, O osiemnastej zamykali. Drzwi otworzyły się przede mną i spokojnie weszłam do środka. Zaciekawiona spojrzałam na zagadkowe postacie. Nie wierzyłam własnym oczom. Mniej-więcej trzy metry przede mną obok kasy stały dobrze mi znane dziewczyny: Jessica i Ashley. Pierwsza wysoka brunetka ubrana w jeansowe, obszarpane szorty ledwo zasłaniające jej tyłek. Za szlówkami spodenek widać było skórzany pas z dużą klamrą, a przez luźną białą bluzkę na ramiączkach delikatnie prześwitywał czarny stanik. Na jej długich, opalonych nogach były brązowe kowbojki. Druga, troszeczkę niższa od koleżanki brunetka ubrana była bardzo podobnie, tyle że jej spodenki zasłaniały trochę więcej ciała, a przez białą koszulkę nie prześwitywał czarny biustonosz.
Jessica patrzyła na mnie z ogromnym zdziwieniem wykrzywiając twarz w dziwny grymas. Jej towarzyszka spojrzała na mnie i delikatnie się uśmiechnęła, co nie uszło uwadze blondynce która natychmiast skarciła ją groźnym spojrzeniem.
Zza pleców dziewczyn wystawała przestraszona, cała blada twarz Harrego. Chłopak patrzył na mnie jakby zobaczył ducha.
-Cześć - powiedziałam nieśmiało podejrzewając, że właśnie przerwałam im rozmowę. Żadne z nich nic nie powiedziało. Zmieszana zrobiłam krok do przodu. - Co wy tu robicie? - spytałam nie bardzo wiedząc po co te dwie przyszły do sklepu z narzędziami.
- Jesteś ślepa? - zapytała blondynka. - kupujemy.
Odruchowo poprawiłam okulary na moim nosie.
- A czy ty jesteś ślepa? Sklep jest czynny do osiemnastej, a jest już dziesięć minut po - odpowiedziałam spoglądając na zegar wiszący na ścianie tuż nad półkami z towarem. - Zamykamy.
Blondynka podniosła głowę do góry i powoli ruszyła w stronę drzwi. Po drodze uderzyła swoim ramieniem w mój bok. Przez chwilę straciłam równowagę i się zachwiałam. Byłam od niej niższa co dziewczyna perfidnie wykorzystała.
- Do zobaczenia Harry - powiedziała z uroczym uśmieszkiem znikając w drzwiach.
Spojrzałam na osłupiałego chłopaka który tępo wpatrywał się w miejsce, gdzie zniknęła długowłosa. Przeniosłam swój wzrok na Ashley w dalszym ciągu stojącej obok lady. Dziewczyna spojrzała na mnie przestraszona po czym pobiegła za swoją koleżanką. Mijając mnie szepnęła ciche 'przepraszam' i nieśmiało się uśmiechnęła. Byłam zszokowana. Za co ona mnie miała przepraszać? Nic mi nie zrobiła, chyba nawet starała się być miła. Zastanawiałam się, dlaczego ona zadaję się z tą idiotką?  One są zupełnie różne. Ashley jest naprawdę wartościową dziewczyną, za to jej koleżanka pięknym pustakiem. Nie oceniałam ich bezpodstawnie. Znałam je ze szkoły. Już kilka lat chodzimy razem do jednej klasy i dobrze wiedziałam jakie one są.
Bardziej od tego, dlaczego one się przyjaźnią zastanawia mnie fakt że były w sklepie z narzędziami. One i narzędzia, to jakiś paradoks. Zresztą, wychodząc nie zabrały nic z tego sklepu, a przecież powiedziały, że kupują...
-Dzień dobry Olivia, Harry możesz już jechać do domu. - powiedział starszy pan wchodząc wejściem od zaplecza. - źle się czujesz? - spytał chłopaka z troską w głosie. Gwiazdor dalej był cały blady i przestraszony. Podniósł głowę i spojrzał na mężczyznę kręcąc głową.
- Więc co ci jest? - dociekał pan Marion, a przerażony chłopak spojrzał tylko na główne wejście,  którym krótką chwilę temu wyszły Jessica i Ashley. Zdezorientowana podeszłam do bruneta i spojrzałam mu prosto w oczy. Jego tęczówki nie były już przestraszone, ale coraz bardziej wściekłe. Sekundę później Harry położył ręce na blacie stając na przeciwko.
- Tyy... - wysyczał przez zaciśnięte zęby dalej patrząc mi w oczy - chciałaś mnie zabić...
- C-c-co?! - odskoczyłam od kasy jak  oparzona.
- Ja już wszystko wiem, one mi powiedziały! - mówił dalej.
- Ale kto i co ci powiedziały? - spytał pan Marion. Ani ja, ani on nie mieliśmy pojęcia o czym Harry mówi. - usiądź sobie i wszystko nam opowiedz. - zalecił właściciel sklepu.
Gwiazdor usiadł na krześle za ladą i wziął kilka głębokich oddechów, po czym spoglądał to na mnie, to na swojego pracodawce.