wtorek, 9 kwietnia 2013

Rozdział 5

Do mojego domu dojechaliśmy śmiejąc się i żartując. Matt zaparkował furgonetkę na środku naszego podwórka, wysiadł z samochodu i jak prawdziwy gentleman otworzył przede mną drzwi.Wysiadłam i obdarowałam go pięknym uśmiechem.
- Stokrotne dzięki, mości hrabio. - Zaczęłam się wygłupiać.
-  Cała przyjemność po mojej stronie, waćpanno. - Odpowiedział kłaniając się.
- Fiu, fiu, fiu. A to dopiero. - Usłyszeliśmy kpiący głos Harry'ego. Odwróciliśmy się w stronę domu i zobaczyliśmy chłopaka. Stał na werandzie opierając się o drzwi i krzyżując ręce na klatce piersiowej. - O co ci chodzi? - Warknęłam.
- Nie wiedziałem, że na takim zadupiu jeździ się tak pedalskimi samochodami. - Powiedział Harry z głupim uśmieszkiem.
- Wiesz, samochód zawsze mogę zmienić, ty głupoty się już raczej nie pozbędziesz. - Odpowiedział Matt uśmiechając się do swojego nowego wroga.
- Och, jaki pyskaty. - Nabijał się dalej Harry teatralnym ruchem zasłaniając usta dłonią. Spojrzałam na niego morderczym wzrokiem na co on przesłał mi buziaka w powietrzu. Mam go już serdecznie dosyć. Najchętniej wydrapałbym mu oczy.
- Olivia, kochanie! Jesteś już! - Krzyknęła mama wybiegając z domu. Całe szczęście, że wyszła teraz bo mogłabym nie wytrzymać i zrobić krzywdę tej rozpieszczonej gwiazdeczce.
-Nie było mnie tylko jedną noc. - Powiedziałam zażenowana. Było mi wstyd przed Harry'm jak traktuje mnie mama. Teraz pewnie wykorzysta to przeciwko mnie. - Po za tym zostawiłam wiadomość, która jakimś cudem nagle zniknęła. - Dodałam i wymownie spojrzałam na Styles'a, który złośliwie się uśmiechnął. W tamtym momencie już wiedziałam, że to on był winny. To on zabrał karteczkę po to, aby mnie wkopać. Chciał się zemścić za to, co zrobiłam mu wczoraj rano i udało mu się. Wykorzystał sytuację i wyrzucił ową kartkę.
-A właśnie. Musimy o tym porozmawiać. Dziękuję ci Matt, że odwiozłeś ją do domu. - Powiedziała kobieta zwracając się w stronę mojego przyjaciela.Chłopak się tylko uśmiechnął, pożegnał i pojechał do siebie.
- Usiądź proszę. - Powiedziała do mnie mama wskazując na stolik na werandzie. Harry ulotnił się do domu, ale nie zdziwiłabym się gdyby siedział gdzieś przy oknie przysłuchując się naszej rozmowie. Posłusznie usiadłam na przeciwko mojej mamy i czekałam aż zacznie rozmowę.
-Wiesz jak bardzo się martwię, gdy wychodzisz gdzieś z domu na noc. Tyle się teraz mówi o tych różnych pobiciach, napaściach, kradzieżach... - Mówiła spokojnie.
- Mamo przestań. Byłam tylko u Matt'a, jeszcze było widno gdy dojeżdżaliśmy do jego domu. Po za tym, Matt zna karate. - Powiedziałam z uśmiechem na rozluźnienie atmosfery.
- To nie jest śmieszne. -  Powiedziała już lekko poirytowana. - Zresztą, dlaczego nie zadzwoniłaś? Mogłaś mnie w jakiś sposób powiadomić o tym, że wybierasz się gdzieś na noc.
- Po raz setny powtarzam, że na stole w kuchni zostawiłam kartkę. - Wysyczałam przez zęby. Byłam na nią zła.Traktowała mnie jak dziecko, kiedy ja miałam już siedemnaście lat. Irytowało mnie to, zwłaszcza gdy robiła to przy innych.
- To dlaczego tej kartki nie widziałam? - Spytała.
- Dobre pytanie. - Odpowiedziałam ironicznie. Teraz to ona zachowywała się jak dziecko. Jak nierozumne, małe, głupiutkie dziecko. - Może Harry ja zabrał gdy wszedł do domu. Chciał mnie pogrążyć. Mści się za to co zrobiłam mu w kurniku, że obraziłam jego wielką osobę. Mamo nie widzisz tego? On chce nas skłócić, wszystkich! I jemu się to udaje! Nie pozwólmy mu na to...
-Olivia nie zapędzaj się. Wiem, że go nie lubisz, ale to jeszcze nie jest powód żeby go tak bezpodstawnie oskarżać. - Przerwała mi. Starała się zachowywać jak dobra matka, która poucza swoje dziecko gdy nabroi. Znowu. Znowu traktuje mnie jak małego bachora.
- Bezpodstawnie? A kto mógłby to zrobić? Bella? Proszę cie... - Ciągnęłam
- Kochanie, skończmy już ten temat, uznajmy że się nic nie stało. Zapominam o twoim wyjeździe do Matt'a a ty dajesz spokój Harre'mu okej? - Zaproponowała mama. Widziałam, że nie chce się już kłócić.
- No dobrze. Ale jeśli jeszcze raz coś zrobi to nie ręczę za siebie. - Uśmiechnęłam się złośliwie.
-Już niedługo on wyjedzie, a my dalej będziemy normalnie żyć, jakby nigdy nic. - Powiedziała z uśmiechem i mnie przytuliła. - A teraz idź się przebierz w coś wygodnego. Dziś trzeba zacząć sprzątać stodołę na "Bal żniw" pamiętasz? - Spytała mama.
- No tak. - Pacnęłam się ręką w czoło. - Zupełnie o tym zapomniałam. - Dodałam i pobiegłam do mojego pokoju się przebrać. Szybko wskoczyłam w zwykłe szorty i czarną bokserkę. Włosy związałam w wygodnego koczka z tyłu głowy. Nie malowałam się. Nie miałam dla kogo. Dla Harry'ego nie będę się stroić nie wiadomo jak. Zresztą, idę pomóc sprzątać a nie brać udział w jakimś pokazie mody. Zajrzałam jeszcze do łazienki i zeszłam na dół. Założyłam stare, wygodne i już trochę zniszczone trampki i skocznym krokiem ruszyłam do stodoły, gdzie była już cała  moja rodzina i Harry. Wszyscy byli czymś zajęci i nawet nie zauważyli kiedy weszłam. Bez większego namysłu zabrałam się za sprzątanie pajęczyn z rogów starej stodoły.
Harry i tata wynosili kosiarkę kiedy po całym pomieszczeniu rozległ się jakiś dziwny dzwonek. Chłopak upuścił sprzęt nie zwracając uwagi na tatę, (któremu maszyna wylądowała prawie na stopach), sięgnął do kieszeni i wyjął telefon. Wyszedł na zewnątrz, abyśmy nie mogli usłyszeć jego rozmowy, jakby był jakimś tajnym agentem. Albo jest jakimś dilerem marihuany i właśnie dostał cynk od jednego ze swoich kumpli, że policja coś węszy. W świecie "wielkich gwiazd" nigdy nic nie wiadomo.
Po chwili Harry wrócił do stodoły. Stanął w drzwiach i rozejrzał się po całym pomieszczeniu.
- Muszę wam coś powiedzieć. - Oznajmił tajemniczo gdy wszystkie oczy były skierowane ku niemu. - Moi przyjaciele z zespołu chcą mnie tu odwiedzić...

_________________________________________________________________________________
Witam wszystkich ; D
Przepraszam że tak późno, ale zbliżają się testy i muszę powtarzać materiał z trzech klas ; / Ale obiecuję że po egzaminach rozdziały będą pojawiać się znacznie częściej ; D
Zachęcam do wyrażania swoich opinii w komentarzach ; D
Do zobaczenia w następnym rozdziale miśki ; ****